Rozdział trzynasty: Łowca

"Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo kogoś kocha, dopóki nie myśli, że może go nigdy więcej nie zobaczyć." - Jeffrey Archer


Znów byłem na dachu. Wieczór był bezwietrzny, ale chłodny. Jednak nie odczuwałem tego tak bardzo, otulony tytanową peleryną. Wpatrywałem się w oświetlone miasto, przypominające teraz łąkę pełną świetlików. Było cicho. Podszedłem do krawędzi i spojrzałem w dół. Stąd, do ziemi była ogromna odległość, która rosła w moich oczach. Zrobiłem mały krok do przodu.
Wtedy odwróciłem się i zobaczyłem, że ktoś na mnie patrzy.
Gwiazdka. Stała w swoim standardowym kostiumie, nie przejmując się czymś takim jak zimno. Nie odczuwała tego tak, jak zwykli ludzie.
Wpatrywała się we mnie ze wściekłością.
- Robin, co ty robisz? 

Obudziłem się gwałtownie. Rozejrzałem się dookoła, chociaż od razu po przebudzeniu wiedziałem, że to był tylko sen. Nie czułem już świeżego powietrza i jodu, tylko duszność i zapach mojej córki.
Byłem z powrotem w pokoju Koriand'r. Obok leżała Mar'i, z lekko uchylonymi ustami i strużką śliny wypływającą na zewnątrz. Otarłem delikatnie jej usta kciukiem i wstałem.
Chciałem pójść tylko niepostrzeżenie do łazienki, mając nadzieję, że Mar'i nie obudzi się znów pod moją nieobecność. Na szczęście póki co, wszystko wskazywało na to, że jest w fazie głębokiego snu. Wymknąłem się z pokoju i skręciłem w kierunku łazienki. Im bliżej byłem, tym wyraźniej słyszałem, że ktoś rozmawia na korytarzu.
- ...stanie coś zrobić - szepnął Garfield.
- Robię co mogę - odpowiedziała mu Rachel.
- I...? - spytał Gar - Widzę przecież, że coś ukrywasz, Rachel.
- Coś... poczułam - wyznała - Skupiałam się na Koriand'r już od kilkunastu dni i dopiero wczoraj... Ale nie chcę, żeby Richard o tym wiedział. Sama nie wiem, co czuję.
- Może przyda mu się taka iskierka nadziei.
- Nie chcę jej w nim wzbudzać niepotrzebnie - rzuciła szybko Rae - W razie gdyby coś jej się stało... lub gdy się okaże, że się pomyliłam... zaboli go to bardziej. 

Wyszedłem zza zakrętu, wpadając prosto na nich. Rachel musiała odczytać z mojej miny, że słyszałem przynajmniej część ich rozmowy.
- Garfield, mogę cię prosić, żebyś poszedł do Mar'i? W razie gdyby się obudziła, powiedziałbyś jej, że wszystko w porządku - rzuciłem natychmiast w jego kierunku. Minę miał zaciętą, już szykował się, by mi odmówić, i to pewnie w jakiś niezbyt przyjemny sposób, ale Rachel kiwnęła głową. Westchnął i poszedł do pokoju Kori.
- Richard... - zaczęła Rae, ale umilkła.
- Rachel? - zagaiłem łagodnie - Powiesz mi, co jest grane?
Patrzyła na mnie przez chwilę, jakby zastanawiała się, co zrobić.
- To nic takiego... - zaczęła.
- Rachel - uciąłem. Rzuciłem jej srogie spojrzenie, czekając, aż zacznie mówić. Westchnęła i oparła tył głowy o ścianę.
- Próbowałam znaleźć umysł Koriand'r - przyznała wreszcie.
- Tak, jak kiedyś weszłaś do mojego...? - zgadłem.
- Tak, ale z tobą było prościej. Wiedziałam mniej więcej gdzie jesteś i byłeś niedaleko... a z Koriand'r... - zakryła twarz dłonią - Nie wiemy, gdzie ona jest i czy w ogóle...
- Ale coś zobaczyłaś - przypomniałem jej.
- Przez te wszystkie dni w ogóle nic nie widziałam. Pustka. Ale od zeszłego tygodnia zaczęłam czuć coś jakby... - próbowała ubrać swoje myśli w słowa - Blokadę. Jakby Koriand'r nie chciała mnie wpuścić.
- A wczoraj?
- Wczoraj chyba coś zobaczyłam, ale Richard, to stało się tak nagle...
- Spróbuj mi to opisać - chwyciłem ją za dłonie, głodny informacji.
- Poczułam strach i jakby... radość? I zobaczyłam twoją twarz... w masce Nightwinga - wyjaśniła, zezując na nasze złączone dłonie.
- Co to oznacza?
- Nie wiem. Jak mówiłam, to była tylko chwila - spuściła wzrok.
- Ale czy to nie znak, że Kori żyje? - zapytałem z nadzieją, ściskając jej ręce nieco mocniej.
- Być może - odparła wymijająco - Nie chcę ci robić nadziei, Rich. To może być jej myśl, a może wspomnienie...
- Ostatniej chwili życia? - domyśliłem się - To nie jest tak, że potrafisz nawiązać kontakt tylko z żywymi?
- Moje moce nie są takie proste - rzuciła tylko - Ja sama czasami ich nie rozumiem.
Kiwnąłem tylko głową, myśląc o tym, czego się dowiedziałem. Rachel mogła mówić, co chce, ale moja teoria była taka, że nie mogłaby tego zobaczyć, gdyby Koriand'r była martwa. A skoro w umyśle Kori była moja twarz... to znaczy, że pamiętała o mnie, myślała... I gdyby mogła, dawno by wróciła. Chciałem już wrócić do Mar'i, ale nurtowała mnie jeszcze jedna, zupełnie inna myśl. 

- Rachel, mogę cię o coś jeszcze zapytać? - zaryzykowałem. 
- Pytaj - odpowiedziała Rae.
- Czy ty i Garfield... jesteście razem? - rzuciłem. Rachel posłała mi zdziwione spojrzenie.
- To skomplikowane. - odpowiedziała po chwili milczenia - Dlaczego pytasz?

- Bylibyście razem szczęśliwi.
- I jesteśmy.


Garfield wskoczył na kanapę, obok Victora, z dwoma pudełkami w ręku. Pokazywał je teraz, dając Stone'owi wybór. Nim ten wybrał, w którą grę ma ochotę pograć, wtrąciłem się, odchrząkując. Spojrzeli oboje do tyłu, znajdując mnie wzrokiem.
- Wiem, że jestem tu tylko gościem, ale można prosić o coś "łagodnego"? - zapytałem z nadzieją, poprawiając sobie Mar'i na rękach.
- Daj spokój, gościu - burknął zielony - Chce spędzić ostatni dzień w Wieży na krwawej jatce,a nie na kolejnej przygodówce.
- Co...? - zdziwiłem się - Wyprowadzasz się?
- Nie mówiłem ci? - teraz z kolei to on wydawał się zaskoczony - Dostałem wypłatę, a mieszkanie mam już upatrzone. Wreszcie będę mógł w spokoju... - przerwał, gdy Rachel weszła do salonu - ...spać do późna - dokończył, ale mogłem sobie dać rękę uciąć, że nie to chciał powiedzieć.
- Dziwnie będzie tu bez ciebie - powiedziałem, myśląc o ciszy, jaka nastanie w Wieży bez jego okrzyków w trakcie gier oraz o porządku, jaki tu będzie bez walających się wszędzie opakowań po tofu.
- Znając życie i tak będę wpadał - puścił perskie oko - Zwłaszcza, gdy Mar'i tu stacjonuje.
Mała zachichotała w moich ramionach. Radosną atmosferę przerwał ryk alarmu, na który byłem niesamowicie wyczulony. Odłożyłem Mar'i na ziemię i podbiegłem do monitora.
- To oni!- poinformowałem Victora, który stał już obok mnie. Usłyszałem Garfielda za sobą.
- Zaopiekujemy się Mar'i. 



Wsiadłem na motocykl, zakładając na szybko skórzaną kurtkę i kask. Obok Tercedesa zmaterializowali się Gar, Rachel i Mar'i. Mar'i pomachała nam na pożegnanie. Odmachałem jej, mając w myślach nadzieję, że dziś przybliżę się do odnalezienia jej matki i po odpaleniu silnika, wyjechaliśmy z garażu.
Jechałem zdecydowanie przekraczając ograniczenia prędkości, ale Vic dotrzymywał mojego tempa, dodając gaz do dechy w swoim Tercedesie. Nie musieliśmy pilnować lokalizacji, bo już z daleka słyszałem wycie środków zabezpieczeń w miejscu, w którym doszło do włamania. Wayne Enterprises. Zmarszczyłem brwi. To miejsce źle mi się kojarzyło.
Na szczycie budynku stała postać w kapturze, ale ten marny kamuflaż nie pomógł jej ukryć tożsamości. Wiedziałem, kim jest. Zaparkowaliśmy pospiesznie i z pomocą plecaka rakietowego na plecach Victora, dostaliśmy się na dach. Kobieta natychmiastowo zaczęła uciekać. Nie miałem ochoty bawić się teraz w kotka i myszkę. Skoro odważyła się wypełznąć ze swojej nory, musiała teraz ponieść konsekwencje. Szybkim ruchem, rzuciłem w jej stronę batarang. Gadżet podciął jej nogi i padła jak długa. Jakaś część mnie miała ochotę się zaśmiać. Jej ojciec nie popełniłby tylu błędów, w tak krótkim czasie. A ona nie dość, że wyszła na zewnątrz, to jeszcze dała się złapać. W kilku krokach doskoczyłem do niej, i chwyciwszy ją za srebrne włosy, szarpnąłem nią.
- Dick - zawołał spokojnie Victor. Prawdopodobnie bał się, że ją skrzywdzę. A prawda była taka, że jeśli będzie współpracować, to nic jej nie będzie.
- Gdzie... jest Koriand'r?! - wrzasnąłem na nią, przyciskając ją do ziemi. Spojrzała na mnie gniewnie, próbując się wyrwać. Nie dałem jej żadnej szansy na ucieczkę.
- Nie wiem i mam to gdzieś! - warknęła w moją stronę, wciąż próbując się wyswobodzić. Przycisnąłem mocniej.
- Gdzie jest Slade? - zadałem więc drugie, nurtujące pytanie. Oczywiście i tak nie uwierzyłem jej, że nie wie, gdzie jest Kori. Od początku pracowali razem.
- Już z nim nie pracuję - odpowiedziała, jakby czytając mi w myślach - Nie wiem ani gdzie on jest, ani gdzie jest twoja kosmitka.
- Czyli żyje? - zaryzykowałem pytanie.
- Wiem tyle, co ty - powiedziała już łagodniej, bo coraz ciężej się jej oddychało pod moim ciężarem - Widziałam jak do siebie strzelili. Grant poszedł go szukać, ale ja miałam to gdzieś. Nigdy więcej nie bierz mnie za jego wspólniczkę.
Prawie jej współczułem. Domyśliłem się, że miała żal do ojca, że traktował ją tylko jako broń przeciwko nam. I jeszcze to wszystko powiedział przy nas...
Jednak przypomniałem sobie jak bez skrupułów czaiła się na Mar'i w moim własnym domu. Byłem wściekły, ale uwierzyłem, że nic nie wie. Podniosłem ją z ziemi. Victor podał mi żelazne bransolety, które zatrzasnąłem na jej nadgarstkach.
Miałem wrażenie, że stoję w miejscu. Liczyłem na to, że to spotkanie rozjaśni mi nieco w głowie, że wreszcie się czegoś dowiem. Jednak wciąż byłem w punkcie wyjścia. 


Komentarze

  1. KURWA, KIBO, TAK!!!
    ARHFBRIRGBFIESFHDGLABDRFKJKNEASDFJCNDSHFLAWKS;
    I wgl, senodfkjgdgyfbaslidfciasudbvgaesi;fidlk

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, staram się uspokoić, zebrać myśli do kupy i napisać coś sensownego, ale sama dobrze wiesz jak reaguje na scenki BBRae!
    TAK, NA TO LICZYŁAM. TAK, TO BYŁO CUDOWNE. TAK, CHCĘ WIĘCEJ.
    TRZY RAZY TAK, PRZECHODZISZ DALEJ O ILE BĘDZIE WIĘCEJ BBRAE.
    Okej, okej, okej. Skupiam się przede wszystkim na nich, no bo co innego mogę zrobić w obliczu:
    "- Czy ty i Garfield... jesteście razem? - rzuciłem. Rachel posłała mi zdziwione spojrzenie.
    - To skomplikowane. - odpowiedziała po chwili milczenia - Dlaczego pytasz?
    - Bylibyście razem szczęśliwi.
    - I jesteśmy."
    i jeszcze:
    "Wreszcie będę mógł w spokoju... - przerwał, gdy Rachel weszła do salonu - ...spać do późna - dokończył, ale mogłem sobie dać rękę uciąć, że nie to chciał powiedzieć."
    UWIELBIAM I CHCĘ WIĘCEJ.
    DUUUŻOOO BBRAE TO DUUUŻOOO EMOCJI U REJCZEL.
    Bałam się, że tylko gdzieś tam wspomnisz przelotnie, ale wyszło super. Jest więcej niż przypuszczałam, ale i tak mam niedosyt. xd
    A poza tym weź zrób coś z tą Star, bo Robcia zamęczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xddddd twoje reakcje są bezbłędne xd ale nie zapominaj, że TO NIE JEST BLOG O NICH

      Usuń
  3. Za łatwo poszło, ale widzę, że trochę jak w serialu Titans. Rose się "odwraca" od Slade'a. Hah. Kto by oczekiwał miłości od tak bezwzględnego mordercy?
    No i Rachel... kobieto! Skup się! Zepnij dupę i znajdź Star, bo albo nam Richard zwariuje, albo w końcu skoczy z tej wieży i nie pozostanie po nim wgłębienie w ziemi, a pokiereszowany trup, a drugiego takiego skoku wiary jak Czarnej Wdowy, nie zniosę.
    Nie wiem czy mogę, ale nieśmiało informuję, że u mnie, po jakichś nieszczęsnych dwóch miesiącach, pojawił się następny rozdział, więc cichutko zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, trochę podświadomie się zainspirowałam, ostatnio nadrabiam drugi sezon Titans, którego nie widziałam. i dobrze, że piszesz. mam w planach tam wreszcie zajrzeć.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty