Epilog
Od kilku minut przyglądałem się jej twarzy. Opowiadała coś z uśmiechem żywo gestykulując. Oczy błyszczały jej z ekscytacji, ponieważ od tak dawna nie odwiedzała swojej ojczystej planety. Skończyła opowieść i przez chwilę przypatrywała się komuś z uwagą, aż wybuchnęła perlistym śmiechem. Odgarnęła włosy z twarzy i wtedy przeniosła wzrok na mnie. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Wzięła naszą córkę na ręce i podeszła bliżej.
- Cieszę się, że odwiedziliśmy Tamaran - odparła, chwytając Mar'i tak, by mała mogła mnie mieć w zasięgu wzroku - Galfor martwił się, że dopadła mnie alergia - zachichotała - Za wiele się nie pomylił.
- Nie żałujesz czasami, że przeprowadziłaś się na Ziemię?
Mar'i zaczęła się wiercić, chcąc zejść na dół. Koriand'r podrzuciła nią i Mar'i podleciała do Galfora, który stał nieopodal. Coraz lepiej panowała nad swoimi mocami.
- Odkąd cię poznałam, wiedziałam, że to Ziemia będzie moim domem - odparła bez skrępowania - Teraz to ty i nasz mały bumgorfek jesteście dla mnie najważniejsi - objęła mnie w pasie - Umówiliśmy się dziś z Rachie i Garfieldem. Pożegnam się tylko ze wszystkimi i możemy wracać.
Kilka godzin później siedzieliśmy pod naszym drzewem. Garfield i Mar'i dokazywali w wodzie, a Rachel stała niepewnie na brzegu przyglądając się ich zabawie. Oddychałem nerwowo, próbując wreszcie poruszyć niewygodny dla mnie temat.
- Star? - zagadnąłem, by nie móc się już wycofać.
- Coś się stało? - zauważyła kłębiące się we mnie emocje.
- Nie żałujesz czasami, że przeprowadziłaś się na Ziemię?
Mar'i zaczęła się wiercić, chcąc zejść na dół. Koriand'r podrzuciła nią i Mar'i podleciała do Galfora, który stał nieopodal. Coraz lepiej panowała nad swoimi mocami.
- Odkąd cię poznałam, wiedziałam, że to Ziemia będzie moim domem - odparła bez skrępowania - Teraz to ty i nasz mały bumgorfek jesteście dla mnie najważniejsi - objęła mnie w pasie - Umówiliśmy się dziś z Rachie i Garfieldem. Pożegnam się tylko ze wszystkimi i możemy wracać.
Kilka godzin później siedzieliśmy pod naszym drzewem. Garfield i Mar'i dokazywali w wodzie, a Rachel stała niepewnie na brzegu przyglądając się ich zabawie. Oddychałem nerwowo, próbując wreszcie poruszyć niewygodny dla mnie temat.
- Star? - zagadnąłem, by nie móc się już wycofać.
- Coś się stało? - zauważyła kłębiące się we mnie emocje.
- Jeśli chodzi o Nightwinga...
- O co...? - zapytała zdezorientowana - Ach, masz na myśli ten strój, w którym walczyłeś ze Slade'em w naszym domu? Co z nim?
- Chciałem... Przepraszam, że ci nie powiedziałem. I w ogóle, że zrobiłem coś takiego. I że dowiedziałaś się w taki sposób... - spuściłem wzrok.
- O czym ty mówisz, Dick? - zaśmiała się - Czekaj... ty myślisz, że dowiedziałam się o tym dopiero wtedy, gdy zaatakował nas Slade?
- A nie? - teraz to ja byłem zdezorientowany.
- Dick... znikałeś na całe dnie, uciekałeś, ilekroć ktoś do ciebie dzwonił, zaczynałeś częściej widywać się z Victorem... Domyśliłam się już dawno o co chodzi - odparła, wzruszając ramionami - A później to - dodała, podając mi jakiś przedmiot, który wyjęła z torebki. Przyjrzałem mu się. Był to odłamek mojego batarangu. Spojrzałem na nią mrużąc oczy.
- Skąd...?
- Nie miałam już żadnych wątpliwości, gdy uratowałeś nas przed Grantem - wyjaśniła - Ten kawałek wylądował obok nas tuż po wybuchu. Bez względu na kolorystykę, twoje batarangi poznam wszędzie.
- I mówisz to z takim spokojem? - nie mogłem w to uwierzyć - Okłamywałem cię. Złamałem obietnicę.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie mogłam wymagać od ciebie porzucenia tego, co najbardziej kochasz - próbowałem zaprzeczyć, ale nie dała mi dojść do głosu - Nie wiem, jak mogłam ci to zrobić. Przepraszam za to.
- Nie masz za co, Star. To ja zachowałem się jak...
- W głębi serca wiedziałam, że zawsze będziesz superbohaterem. To po prostu część ciebie.
- Nie, Star. Tym razem definitywnie z tym kończę. Nie chcę cię już więcej stracić. To moja wina, że Slade...
- To nie prawda - zaprzeczyła natychmiast - Nie obwiniaj się o jego atak. I tak by to zrobił. Czy byłbyś Nightwingiem, czy nie.
- Chcę tym razem skupić się tylko na was - mruknąłem - A nie na ratowaniu świata.
- Nikt nie mówi, że musisz być superbohaterem na pełen etap - odparła.
- Etap...? - coś mi się nie zgadzało - Masz na myśli "etat"?
- Tak, tak!
Po tym jak Garfield na bezczelnego wrzucił Rae do wody, ta wróciła na koc i już z niego nie wstawała. Kori poszła do wody zamiast niej, brutalnie mszcząc się na Garu w imieniu Rachel. Razem z Mar'i wycelowały mocą w wodę, tworząc falę, która całkowicie powaliła Garfielda. Teraz Rachel i ja patrzyliśmy z uśmiechem jak zielony próbuje się po tym wszystkim podnieść.
- Widzę, że między wami wszystko stabilnie? - zagadnąłem. Mar'i uderzała z całej siły w tafle wody, rozchlapując ją na boki.
- Hm... - zamyśliła się - Tak jakby... jesteśmy parą - wydusiła z siebie, nie patrząc mi w oczy.
- Wow, gratulacje - powiedziałem, naprawdę ciesząc się ich szczęściem - To znaczy, że już nie mogę liczyć na was jako na niańki?
- Och, zamknij się - parsknęła śmiechem, trącając mnie w bok.
- O co...? - zapytała zdezorientowana - Ach, masz na myśli ten strój, w którym walczyłeś ze Slade'em w naszym domu? Co z nim?
- Chciałem... Przepraszam, że ci nie powiedziałem. I w ogóle, że zrobiłem coś takiego. I że dowiedziałaś się w taki sposób... - spuściłem wzrok.
- O czym ty mówisz, Dick? - zaśmiała się - Czekaj... ty myślisz, że dowiedziałam się o tym dopiero wtedy, gdy zaatakował nas Slade?
- A nie? - teraz to ja byłem zdezorientowany.
- Dick... znikałeś na całe dnie, uciekałeś, ilekroć ktoś do ciebie dzwonił, zaczynałeś częściej widywać się z Victorem... Domyśliłam się już dawno o co chodzi - odparła, wzruszając ramionami - A później to - dodała, podając mi jakiś przedmiot, który wyjęła z torebki. Przyjrzałem mu się. Był to odłamek mojego batarangu. Spojrzałem na nią mrużąc oczy.
- Skąd...?
- Nie miałam już żadnych wątpliwości, gdy uratowałeś nas przed Grantem - wyjaśniła - Ten kawałek wylądował obok nas tuż po wybuchu. Bez względu na kolorystykę, twoje batarangi poznam wszędzie.
- I mówisz to z takim spokojem? - nie mogłem w to uwierzyć - Okłamywałem cię. Złamałem obietnicę.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie mogłam wymagać od ciebie porzucenia tego, co najbardziej kochasz - próbowałem zaprzeczyć, ale nie dała mi dojść do głosu - Nie wiem, jak mogłam ci to zrobić. Przepraszam za to.
- Nie masz za co, Star. To ja zachowałem się jak...
- W głębi serca wiedziałam, że zawsze będziesz superbohaterem. To po prostu część ciebie.
- Nie, Star. Tym razem definitywnie z tym kończę. Nie chcę cię już więcej stracić. To moja wina, że Slade...
- To nie prawda - zaprzeczyła natychmiast - Nie obwiniaj się o jego atak. I tak by to zrobił. Czy byłbyś Nightwingiem, czy nie.
- Chcę tym razem skupić się tylko na was - mruknąłem - A nie na ratowaniu świata.
- Nikt nie mówi, że musisz być superbohaterem na pełen etap - odparła.
- Etap...? - coś mi się nie zgadzało - Masz na myśli "etat"?
- Tak, tak!
Po tym jak Garfield na bezczelnego wrzucił Rae do wody, ta wróciła na koc i już z niego nie wstawała. Kori poszła do wody zamiast niej, brutalnie mszcząc się na Garu w imieniu Rachel. Razem z Mar'i wycelowały mocą w wodę, tworząc falę, która całkowicie powaliła Garfielda. Teraz Rachel i ja patrzyliśmy z uśmiechem jak zielony próbuje się po tym wszystkim podnieść.
- Widzę, że między wami wszystko stabilnie? - zagadnąłem. Mar'i uderzała z całej siły w tafle wody, rozchlapując ją na boki.
- Hm... - zamyśliła się - Tak jakby... jesteśmy parą - wydusiła z siebie, nie patrząc mi w oczy.
- Wow, gratulacje - powiedziałem, naprawdę ciesząc się ich szczęściem - To znaczy, że już nie mogę liczyć na was jako na niańki?
- Och, zamknij się - parsknęła śmiechem, trącając mnie w bok.
Zakończenie bardzo mi się podoba, chociaż tak jak wspomniałam, nie sądziłam, że tak szybko skończysz bloga. No i faktycznie nie ma rozróby, zamiast tego wszystko układa się pomyślnie. W końcu. Star i Robciu odwiedzili razem rodzinkę na Tamaranie, ona zaakceptowała jego zabawę w bohaterów, to wszystko jest super i w ogóle, ale nie tak super extra jak: "- Hm... - zamyśliła się - Tak jakby... jesteśmy parą - wydusiła z siebie, nie patrząc mi w oczy."
OdpowiedzUsuńKOCHAM.
ech, ty xD
UsuńTak samo jak Rachel, jestem zaskoczona, że tak szybko skończyłaś. Z jednej strony dobrze, bo nie zrobiła się z tego nudna Moda na sukces, ale z drugiej to trochę tak brakuje... rozwinięcia? Był w sumie tylko jeden wątek, Star i czuję niedosyt. Za mało, za krótko, zbyt szybko. Wiem, wiem, ja to tylko umiem narzekać. Mam nadzieję, że pomimo tego szczęśliwego zakończenia, wymyślisz jeszcze jakieś historie tytanów, którzy znowu wpadną w jakieś tarapaty.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że narzekam: gratuluję ukończenia opowiadania. Ja miałam już dwie próby, żadna nie wypaliła. Zobaczymy, czy za trzecim razem mi się uda xD.
powiem ci, że jestem takim człowiekiem, że tyle rozdziałów w moim przypadku to ogromny sukces xD jeśli zależałoby to ode mnie to pisałabym tylko same dialogi, więęęc xd w każdym razie dzięki, ja też mam taką nadzieję
UsuńHah, rozumiem. Tak czy siak, lepiej taki krótki a skończony, niż pisanie drugiej serii Władcy Pierścieni czy Harry'ego Pottera i wypalenie się po kilku rozdziałach.
Usuń