Rozdział trzeci: Bohater


"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre." - Terry Pratchett



Victor okręcił w palcach kluczyki do Tercedesa i jednym ruchem otworzył go. Wślizgnąłem się na miejsce pasażera, ale nie zawracałem sobie głowy jakimś zapinaniem pasów. Victor spojrzał krzywo na moją niezabezpieczoną klatkę piersiową i odpalił silnik. Chyba myślał, że skoro jestem w pełni człowiekiem to jestem o wiele bardziej kruchy niż on, który też nie zapiął pasów. Auto zamruczało i na delikatne ruchy Stone'a ruszyło do przodu. Z tyłu głowy zarejestrowałem, że silnik brzmiał lepiej, niż ostatnio, co znaczy, że Victor kolejną noc zarwał w garażu. 

Gdy tak pędziliśmy ulicami Jump City, próbowałem wypatrzyć zagrożenie. Przed wyjazdem nie zdążyłem sprawdzić, co lub kto, jest źródłem alarmu. W pewnym momencie, gdy Victor skręcił w kolejną z uliczek, wreszcie ich zauważyłem. 
Przed wejściem do jubilera stała młoda, białowłosa dziewczyna z torbą na ramieniu, która prawdopodobnie była wypchana albo klejnotami, albo pieniędzmi. Gdy Vic, stanął przed nią samochodem, ze sklepu wybiegł brat dziewczyny z kolejnymi torbami i z kluczykami do auta w ręku. Bez chwili namysłu wybiegłem z Tercedesa w pogoni za nimi, zanim wsiedliby do swojego auta. Bezskutecznie. Gdy tylko odjechali z piskiem opon, wpadłem do naszego samochodu, który już ruszał w pościg. Victor z łatwością omijał przeszkody na drodze, jednocześnie coraz mocniej przydeptując dźwignię gazu. Ja w tym czasie starałem się na bieżąco określać naszą pozycję na mapie, w razie gdyby rodzeństwo rzeczywiście zmierzało w jakimś konkretnym kierunku. Jednak na razie wyglądało na to, że starają się nas po prostu zgubić. 
Mój wzrok przenosił się w zatrważającym tempie to na drogę, to znów na GPS. Byłem skupiony na swoim zadaniu na tyle, na ile byłem w stanie, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Raptem, jakbym był wyrwany z transu. Za czasów Młodych Tytanów komórka nigdy nie towarzyszyła mi w misjach, stąd jej dźwięk w tej sytuacji kompletnie mnie zbił z tropu. Miałem wrażenie, jakby w jednej chwili obok siebie usiadły moje dwie osobowości - Robina z MT i Richarda Graysona, zwykłego faceta przed trzydziestką. Szybko przywołałem się do porządku i wyciągnąłem telefon.
"Kori dzwoni..."
Odruch, by odebrać był tylko sekundowy. Nie wytłumaczyłbym się z hałasu silnika, wiatru i kolejnych trąbnieć, gdy Victor starał się manewrować między samochodami. Schowałem urządzenie i znów skupiłem się na celu. Widziałem, że Cy zezował, by zobaczyć, kto dzwonił. 
- Pokazywałem ci nowe ulepszenia w Tercedesie, a komórka została u góry - odezwał się Victor, nie odrywając już wzroku od ulicy.
- Dzięki - takiej szybkiej wymówki to nawet ja bym nie wymyślił. Byłem mu naprawdę wdzięczny, i za ten blef i za to, że nie próbował mnie znów umoralniać. 
Z przodu zrobił się niewielki korek, przez co trudno było mi wypatrzeć samochód, za którym jechaliśmy. Dopiero, gdy zauważyłem auto pchające się na chodnik, zauważyłem, że to SUV, którego szukaliśmy.
- Tam! - wskazałem palcem na pojazd, i Victor zręcznie podążył za nim, ale w przeciwieństwie do Wilsonów, on zwracał uwagę, czy kogoś przy tym nie rozjedzie.
Gdy minęliśmy korek, szybko wyrównaliśmy się z nimi na drodze. Od razu wpadł mi do głowy pomysł, który jednak nie był prosty w wykonaniu dla Victora, ponieważ kochał swój samochód bardziej, niż cokolwiek innego.
- Victor... - zacząłem, i zauważyłem, że mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
- Wiem - powiedziawszy to, z całej siły skręcił kierownicą w prawo, przyduszając SUV-a do sklepowych witryn.
Auta w momencie zatrzymały się, a poduszka powietrzna zdzieliła mnie w twarz.
Pierwsze o czym pomyślałem w tej chwili to to, że Tercedes nigdy nie miał poduszek powietrznych u pasażerów. Odszukałem wzrokiem Victora, a gdy złapaliśmy kontakt, zadałem nieme pytanie.
- Myślałeś, że po tym jak kolejny raz nie zapiąłeś pasów, pozwolę ci wylecieć przednią szybą?
Fakt, przy każdym pościgu ich nie ruszałem, i gdyby nie Victor, jak nic wyleciałbym dziś z samochodu.
- Kolejny raz dzisiaj ratujesz mi życie - zauważyłem.
- Tym razem uratowałem cię przed czymś więcej niż tylko gniew Koriand'r. - powiedział, wysiadając z auta.
Gdy ja też wydostałem się na zewnątrz, zobaczyłem tylko lecący w moją stronę błękitny pocisk, który całkowicie odebrał mi świadomość.

- Jak będzie to trwało trochę dłużej to wtajemniczę Rachel. Uleczyłaby go w dwie sekundy.
Obudziłem się.
- Nic nie rób, Garfield - odezwałem się, chociaż mój głos był nieco zniekształcony.
- Nic nie zrozumiałem, ale pewnie marudzisz coś, że mam siedzieć cicho.
Parsknąłem śmiechem.
- Co się stało? - zapytałem, siadając. Wtedy zauważyłem, że jestem z powrotem w Wieży.
- Zwiali nam - odezwał się Victor, podchodząc do mnie. - Ale najpierw ta mała dała ci w twarz czystym diamentem.
Od razu, jakby czekając na te słowa, zaczęła mnie boleć twarz. Machinalnie zbliżyłem do niej dłoń, i poczułem opuchliznę.
- Wypij to, Dick - Vic podał mi kieliszek z przeźroczystym płynem - Duszkiem.
Zrobiłem to, co mi kazał, bez pytania. Okazało się, że tym płynem była czysta wódka.
- A teraz słuchaj - odrzekł Stone poważnym tonem. - Przyszedłeś do mnie rano, pogadaliśmy chwile, po czym uznaliśmy, że pójdziemy do baru. Napiliśmy się trochę, zaczepili nas jacyś goście i zaczęliśmy się bić.
Zmarszczyłem brwi.
- Do baru z samego rana? - zapytałem.
- Nie mam nic lepszego. Byłeś nieprzytomny jakiś czas, Kori może lada moment zadzwonić, albo nawet tu przyjść. - potarł czoło dłonią w skupieniu - Długo się nie widzieliśmy, poniosło nas. Kori to równa babka, na pewno nie będzie się długo boczyć. - chwycił jakiś przedmiot z blatu i podał mi go - A jak cie takim zobaczy to z pewnością uwierzy w tę wersję.
Spojrzałem na rzecz, którą teraz trzymałem w ręku i aż się przeraziłem. Lewy policzek miałem opuchnięty, na wardze zaschła krew, a prawy łuk brwiowy był ozdobiony plastrem.
Zerknąłem na Victora, by porównać obrażenia. Jednak on wyglądał, jakby w ogóle nie wychodził z domu.
- Tobie na pewno nie uwierzy, że brałeś udział w jakiejś bójce - wytknąłęm mu.
- Atrybuty pół-robota. Powiem, że wymieniłem parę części i tyle.
Zadzwonił telefon. Nieco zaniepokojony spojrzałem na wyświetlacz, który był wygaszony.
- To mój. - poinformował mnie Gar i przeciągnął zielonym palcem po ekranie. - Haloo?
Wstałem z kozetki, z zamiarem przebrania się w normalne ubrania.
- Taaak, wyszedłem na miasto. Zaraz tam będę. - rozłączył się i spojrzał w naszym kierunku. - Rachel po mnie przyszła, ale nikt nie otwierał. Dobrze, że nie otworzył jej nowy lokator czy coś. - zachichotał - Lecę chłopaki, powodzenia, Dick - machnął mi ręką.
Wtedy znów odezwał się telefon, tym razem mój.
- Halo, Kori? - powiedziałem do słuchawki, a Gar pokazał mi uniesione dwa kciuki.

Komentarze

  1. Ten cytat jest zajebisty. Kojarzy mi się z Garfieldem i Victorem. (ok, przede wszystkim z Garfieldem i jego podejściem do zasad liderka)
    Vic i majsterkowanie przy aucie to coś co uwielbiam. <3
    Kurde, Kibo, jakoś mi tak dziwnie, kiedy lider jest na siedzeniu pasażera, a nie na motocyklu. Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z Batmanem i ich wspólnymi misjami. XDD
    Robin jest taki... przyboczny XD
    Boże, KOCHAM! XDDD
    Tak, tak, pokazywał mu ulepszenia... uhm... nie wierzę, że Star długo będzie to znosiła. Nawet ona powinna już wyczuwać, że coś tu śmierdzi.
    Wyczuwam ból Cy po takim... delikatnym zderzeniu...
    I onie, co mu?! Co z Robciem?!
    dfhsdiufdsifbds
    Kibo, czy wspominałam ci może, że KOCHAM GARFIELDA?!
    BOŻE, JAK JA GO KOCHAM!
    Wielbię każdą scenę z nim związaną, a kiedy wspomina o Rae moje serce mięknie.
    I to jak bardzo stara się przed nią ukryć to, że go zwolnili strasznie mnie rozczula.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgl, pomyśl upicia się w barze z rana i spowodowanie bójki, to kosmos. xd
      I chcę więcej BBRae!
      Piiiisz!!!

      Usuń
    2. ale mnie potwornie bawią te twoje zachwyty 😅 dziękuję ci bardzo 🍓

      Usuń
  2. Oooo, liczę, że w następnym rozdziale pojawi się Rachel
    A co ten Victor taki biegły w wymyślaniu wymówek? Podejrzane trochę.
    Ogólnie bardzo ładnie. Na razie pozostaje mi tylko czekać na jakieś zawiązanie akcji itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wy tylko z tą Rachel -_- no nic, pozostaje mi ją uśmiercić, dla spokoju

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ale w jakiś spektakularna sposób poproszę xD

      Usuń
  3. W końcu nadrabiam i boru, żałuję okrutnie, że tak późno. Jak mi się to dobrze czyta <3 sceny rodzinne są takie cudowne, nie za słodkie, a jednocześnie ciepłe i aż chce się je czytać. Bardzo dobrze prowadzisz narrację Graysona, widać, że choć starszy, to nadal jest Tytanem z krwi i kości. Lecę dalej :D.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty