Rozdział ósmy: Dojrzały


"Właśnie po to są przyjaciele - żeby rozumieli cię lepiej, niż ty sam siebie rozumiesz." - Katarzyna Berenika Miszczuk



Na kilka sekund zapanowała cisza. A po chwili Rachel wstała od stołu:
- Zaraz wracam.
I poszła w kierunku łazienki. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, Garfield przystąpił do ataku.
- Coś ty narobił, idioto? - syknął w moją stronę. Założyłem ręce na piersi i odwróciłem od niego głowę. Dziecinne, wiem, ale grał mi już na nerwach.
- Może to lepiej, że zna prawdę, Gar. - mruknął Stone - Daj spokój.
- Ale... - Garfield aż się gotował. Victor pokręcił głową.
- Mleko się rozlało.
- Nie martw się, Garfield - dodała Kori - Znasz Rachel dużo lepiej niż my. Wiesz, że się nie gniewa. Po prostu się martwi.
- Wiem - burknął Gar, patrząc na mnie - To nie o jej gniew mi chodziło. Nie chciałem, żeby się mną przejmowała. 

Poczułem się jeszcze gorzej. Gdy Rae wróciła, wszystko wydawało się wrócić do normy, ale już do końca naszego spotkania dręczyło mnie poczucie winy.
Koriand'r obserwowała mnie zaniepokojona, gdy zmywałem naczynia. Wydawało mi się, że nie daję po sobie poznać, że coś jest nie tak, ale czułem, że za chwilę będę musiał się wytłumaczyć. W końcu przerwałem niezręczną ciszę.
- Ale namieszałem, nie? - zwróciłem się w jej stronę. Kori chyba była zadowolona, że jestem w dobrym humorze. Pozornie.
- Wierzę, że wszystko się dobrze skończy. - odpowiedziała - Chociaż faktycznie mogłeś trzymać język za zębami, Dick.
- Wiem - przyznałem skruszony - Tak jakoś mi się wyrwało...
- Chyba byłeś po prostu trochę... zazdrosny.
- Co? - zdziwiłem się - O co?
- Czy to nie oczywiste? - odpowiedziała pytaniem na pytanie - O tego Nightwinga.
- Żartujesz? Dlaczego miałbym być?
- Ktoś inny zajął twoje miejsce. W Wieży, u boku Victora - położyła mi dłoń na ramieniu - To normalne, że chciałeś jakoś wyładować złość.
Zaczął bawić mnie absurd jej toku myślenia. Ja miałem być zazdrosny o samego siebie. No cóż, nie miała pojęcia, że Nightwing to ja. 
- To nie tak - burknąłem - Po prostu Garfield czasem gra mi na nerwy.
- Wiem o tym dobrze - uśmiechnęła się - Ale gdybyś był na jego miejscu, chyba nie chciałbyś, żeby to on powiedział coś takiego przypadkiem, prawda?

Z samego rana pojechałem do Wieży. Drzwi do salonu otworzyły się przede mną automatycznie. Wszedłem do środka i od razu zauważyłem Victora, stojącego przy aneksie kuchennym. 
- Cześć. Jest Garfield? 
Vic wskazał brodą kanapę. Z miejsca, w którym stałem, wydawała się pusta, ale gdy podszedłem bliżej, zauważyłem śpiącego Gara. Leżał wzdłuż kanapy, z padem w ręku. Musiał zasnąć grając do nocy w grę komputerową, a Victor najwidoczniej ją wyłączył, gdy zauważył śpiącego Logana. Usiadłem obok na kanapie, z zamiarem poczekania, aż Garfield się obudzi. Włączyłem telewizor, natychmiastowo ściszając dźwięk, gdy się włączył. Moje przeprosiny źle by wypadły, gdyby zielony zerwał się teraz półprzytomny ze snu.
Jakiś czas później, podczas oglądania któregoś z kolei meczu boksu, poczułem kopnięcie. Odwróciłem głowę, zauważając, że Gar się rozciąga. Gdy skończył, otworzył oczy, zauważając moją obecność.
- Gar? - zagaiłem nieśmiało. Miałem nadzieję, że obudził się na tyle, by zrozumieć, co do niego mówię.
- Co jest? - mruknął drapiąc się w głowę.
Postanowiłem przejść od razu do rzeczy i mieć to już za sobą. 

- Ja... nie chciałem wygadać się przed Rachel. - wyrzuciłem z siebie - Głupio wyszło.
Nie zabrzmiało to jak przeprosiny, ale wątpiłem, że uda mi się to sformułować lepiej.
- Sam zacząłem. Niepotrzebnie się nabijałem przy Kori. - wstał powoli z kanapy. Zaskoczyły mnie jego słowa. Nie sądziłem, że będzie mnie usprawiedliwiać. - W końcu to taka sama sytuacja.
- Nie. To nie jest to samo. - rzuciłem nagle - Ty okłamywałeś Rachel dla jej własnego dobra, a ja okłamuję Koriand'r wyłącznie z własnych pobudek.
- Kłamstwo to kłamstwo, Dick - wzruszył ramionami - Cieszę się, że mam to za sobą. Nie mogłem patrzeć jej w oczy, wiedząc, że ją okłamuję.
Spuściłem wzrok myśląc o tym, jak bardzo namieszałem swoimi własnymi kłamstwami. Gar to zauważył.
- Nie bierz tego do siebie - odparł - Mam na myśli tylko i wyłącznie siebie. Ty i Kori to twoja prywatna sprawa. - dodał i ruszył w kierunku kuchni. 

Odwróciłem się za nim, analizując to, co mi powiedział. Do salonu wszedł Victor i teraz wspólnie krzątali się przy lodówce, Garfield robiąc śniadanie, a Victor szykując sobie zimny napój.
Przede wszystkim byłem zdziwiony postawą Garfielda. Przy obiedzie puściły mu nerwy, ale teraz był...tak dziwnie spokojny. Zawsze mieliśmy go z resztą teamu za nieszkodliwego błazna, ale wygląda na to, że teraz, po tylu latach Garfield był dojrzalszy ode mnie. Bez problemu przyznał się do błędu i wybaczył mi moją wpadkę. 
- Garfield? - zawołałem, a on odwrócił się do mnie, trzymając w ręku mleko sojowe.
- Mm...?
- Wszystko już w porządku z tobą i Rae? - musiałem się upewnić, jak bardzo namieszałem.
- Pewnie - wrócił do robienia śniadania - Mówiłem ci, że Rachie nie będzie zła. Zresztą, pomogła mi znaleźć pracę.
- Serio? - odetchnąłem.
- Na razie w markecie. Daj znać jak będziesz chciał kupić bułki na promocji - puścił mi oko. To już bardziej pasowało do Gara, którego znałem. - Jak dostanę pierwszą wypłatę, wyprowadzam się z Wieży. 
- Nie śpiesz się - wtrącił się Cy - Aż tak mi nie przeszkadzasz.
- No ja myślę - zaśmiał się Garfield - Ale nie ma tu zbyt wiele prywatności, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Oszczędź mi szczegółów twoich schadzek z Rachel, błagam. - wystękał Stone. 
- Po prostu zazdrościsz, puszko - stwierdził Gar, a ja parsknąłem śmiechem. Wtedy zawył alarm, a na moje usta cisły się wszystkie przekleństwa świata. Zawsze tak było. Człowiek się względnie zrelaksował i właśnie wtedy wszystkie złole świata wychodziły na ulicę. 
Podeszliśmy do monitora, by zbadać sytuację.
- Sygnał pochodzi z więzienia, ktoś uciekł - oznajmił nam Vic. Nacisnął kilka klawiszy i włączył podgląd z kamer. Wtedy już z moich ust wybrzmiało soczyste przekleństwo.
- To Rose i Grant - wściekły uderzyłem pięścią w stół.
- Ruszamy.


Szybko dotarliśmy na teren więzienia, ale było już za późno. Uciekli. Walnąłem pierwszą lepszą ścianę. Chciałem od razu iść na patrol, ale Victor odwiódł mnie od tego pomysłu.
- Na pewno nie paradują teraz środkiem ulicy. - tak to uzasadnił.
Zaproponował, żebyśmy przyjrzeli się dokładnie nagraniom, by ustalić jak w ogóle udało im się uciec.
Włączyłem odpowiedni obraz i wcisnąłem "play". Z jednej strony ekranu miałem widok z kamer z bloku, w którym był Grant, a na drugim blok Rose. W tym samym momencie w obu blokach nastąpił wybuch i rozległ się dźwięk alarmu. Cofnąłem nagranie i puściłem spowolnione tempo. Przysunąłem twarz bliżej ekranu, by lepiej widzieć szczegóły. Zarówno Rose jak i Grant siedzieli spokojnie w swoich celach. Gdy nastąpił wybuch, a pył opadł na tyle, by dało się coś zobaczyć, oboje z opóźnieniem wstali i rzucili się do ucieczki. Cofnąłem jeszcze raz i zatrzymałem na interesującym mnie fragmencie. Wskazałem palcem Rose.
- Wyglądają na zdziwionych - podzieliłem się moją tezą.
- Czyli... nie spodziewali się tego? - spytał Gar.
- Widać, że to nie oni podłożyli bomby. - dodał Victor - W takim razie...
Posłałem mu taktyczne spojrzenie. 
- Chyba nie myślisz...
- Victor, ktoś ich uwolnił z więzienia. Kto inny mógłby to zrobić? Kto jest specjalistą w podkładaniu takich ładunków? To Slade, mogę się założyć o mój pas z gadżetami. - spojrzałem na mój telefon. - Musimy w końcu namierzyć ich kryjówkę.
- Jeśli musisz wracać do domu, to idź - powiedział Victor, zezując na mój telefon. 
- Własnie, zadzwonię po Rachie, może pomoże nam w poszukiwaniach. - dodał Logan.
- Niech tak będzie. Jak coś znajdziecie to od razu dzwońcie. Postaram się do tego czasu wyjaśnić wszystko Star.
Spojrzeli po sobie. Nie skomentowali w żaden sposób tego, że zadeklarowałem się wyznać jej prawdę, ani tego, że nazwałem ją "Star"
- Będziemy dzwonić - obiecał Vic.


Komentarze

  1. Spałam, Kibo, mogłaś dzwonić, skoro tutaj takie rzeczy się dzieją.
    Reakcja Rae zaskoczyła i mnie, oczywiście na plus. Pięknie to rozegrałaś. A to, że Garfield się martwi o nią, nawet jeśli to jego spotkało upokorzenie... oisnosdnofawjsmxaof. Tyle mam do powiedzenia. Tak samo z Richardem, ogromnie spodobała mi się jego postawa, to że przełamał się i poszedł przeprosić, a co za tym idzie bierze przykład z Garfielda i stawia na szczerość.
    W ogóle, tym razem jakoś dużo pozytywnego o Garfieldzie napisałaś. To ogromny postęp ku jeszcze lepszym rozdziałom.
    "(...) - Ale nie ma tu zbyt wiele prywatności, jeśli wiesz co mam na myśli.
    - Oszczędź mi szczegółów twoich schadzek z Rachel, błagam. - wystękał Stone.
    - Po prostu zazdrościsz, puszko - stwierdził Gar, (...)"
    To, to jest coś czego nie mogłam się doczekać. I jeszcze, kiedy Garfield mówi "Rachie"... uhshdfabasdlnsda, tak!
    No i co? Tytani wracają? A co zrobią z małą Nightstar? Nie ukrywam, że jestem ciekawa relacji BBRae na misjach. Chociaż bardziej zastanawia mnie RobSlade...
    Zostawiasz coraz więcej wątpliwości.
    Czekam na next i przesyłam masę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIEDZIAŁAM, ŻE WYSZCZEGÓLNISZ TEN KAWAŁEK <3
      Pochwalenie Garfielda było special for u, ale się nie przyzwyczajaj.

      Usuń
    2. Wiesz, tak właśnie sobie pomyślałam czytając to, że pewnie chcesz coś wyłudzić - np. rozdział, ale zaraz potem stwierdziłam, że Kibo ma dobre serduszko i nie zrobiłaby mi czegoś takiego... a jednak.

      Usuń
    3. ej nieeee, to nie było po to, żeby wyłudzić rozdział, ale żeby ci było miło. ale rozdział nie zaszkodzi, więc bier się za niego

      Usuń
    4. Zabijasz mnie... XDDD

      Usuń
  2. Spodziewałam się wybuchającej tofucznicy i rogów, a tu taki anielski spokój... Ale tak też dobrze.
    No i dojrzały Garfield, aż przyjemnie się to czyta.
    No i na końcu decyzja Dicka... Jak dla mnie dobrze. Lepiej późno niż wcale. Nie mogę się doczekać tej rozmowy. Rach zachowała spokój. Star? Hmmm.
    Przepraszam, że moje komentarze są jakieś takie suche, ale najwidoczniej nawet ta resztka weny do pisania czegokolwiek mi gdzieś spierniczyła.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty